wtorek, 30 grudnia 2014

A wal się cieciu z nowego NIE! Won, Judaszu pejsaty ze szparką w poprzek!


Szanowni Państwo,

Proszę zobaczyć, co ten nawiedzony robotyzacja i automatyzacją @gaWRiON wraz ze swoją czeredą idiotów przesłał mi elektroniczną pocztą.

Cytuję treść maila w całości:

Bardzo nam przykro. Straciłeś rangę..
Od: admin@niepoprawni.pl   (więcej) dnia: 8 grudnia 2014 17:34

Bardzo nam przykro :(

Straciłeś swoją dotychczasową rangę.
Utraciłeś dostęp do niektórych funkcji serwisu.
Twoje oceny będą się mniej liczyć.
Twój głos będzie łatwiej zignorować.
Utracona ranga: Komentator 5
Wymagana liczba punktów: 4000.
Aby odzyskać rangę musisz zdobyć więcej punktów - poprzez większe zaangażowanie oraz dobre oceny innych użytkowników.
Szczegóły na temat zdobywania/utraty rang w przewodniku:

http://niepoprawni.pl/przewodnik/zasady-punktacji

Pozdrawiamy!
Administracja niepoprawni.pl

Gdy odchodziłem miałem najwyższe rangi i jedną z najwyżej zajmowanych pozycji, jeśli idzie o ówczesną punktację.
I choć od 10.10.2013 roku tam nie bywam, to jednak jego pałkarze by zdobyć punkty pałowali mnie cofając się o kilka lat wstecz.

To był ten mój ostatni komentarz na byłych niepoprawnych:




Zastanawiam się czy w ogóle nie wejść i nie usunąć ręcznie wszystko, co się da, a więc nie tylko wpisy, polecanki, fotografie, filmy, grafikę jak i moje komentarze, które nie zostały zablokowane przez inne później podczepione pod moje, bo jak tak dalej pójdzie to nic nie będę mógł zrobić, a być może nawet zalogować się na moje tamtejsze konto.
Mam dowody też i na to, że @gaWRiON wraz ze swoimi przydupasami (także, z tymi, z którymi jak np. nieLotną już się po chwili fascynacji, rozstał) wchodził na moją pocztę wewnętrzną, bo informacje tam zawarte wypłynęły u kilku tamtejszych turystów łonowych jak i na Nasze Pejsy w ich komentarzach.
Napisałem tam o wielu bardzo słabo lub w ogóle nieznanych sprawach i trochę będzie mi żal to wszystko usuwać, lecz idiota posunął się i posuwa do granic absurdu, co wywołuje we mnie odrazę, wstręt i pogardę dla tego nawiedzonego wyznawcy automatów i robotów @gaWRiONa.
Miałem zamiar już się na nowym NIE w ogóle nie logować, a i zostawiłem tam swój "dorobek" za namową Tomasza Ł. vel. @tł, który mnie przekonał abym nic nie kasowała, tak też i uczyniłem. Drugie tamtejsze konto nie miało tyle szczęści, o którym oczywiście wiedziała administracja NP jak i sam @gaWRiON, który wyraził osobiście zgodę bym pisał na dwóch kontach w miarę moich potrzeb.

Gdyby ta radosna twórczość była na S24, to bym po prostu skopiował całą zawartość i przeniósł ją na mój, blog, a następnie z S24 całość bym usunął, tak by pałkarze stracili także swój dorobek spod moich wpisów, komentarzy, fotek, filmów, grafik, polecnek, które zostały zwinięte niczym jakbym pisał u Janke na S24, tak, więc nie widzę sensu by tam cokolwiek ostało z mojej radosnej i paroletniej twórczości.
Tym bardziej jak czytam tam liczne łgarstwa kilku mend, które zmyślają historyjki na poczekaniu, które mają się ni jak do ich wcześniejszych relacji.
Niestety by skopiować cała zawartość z NP musiałbym wszystko ręcznie kopiować na dysk i publikować po korekcie na którymś z moich blogów, tak by to gdzieś jednak wisiało w sieci, bo może komuś te informacje kiedyś się przydadzą.
Coraz bardziej i to z dnia na dzień się zawodzę na rzekomo "naszą" blogosferę, która skrywa nie gorzej mętną i cuchnącą  szumowinę od głównego okupacyjno-terrorystycznego mętnego nurtu, który swoimi mackami oplótł Nas i zaciska swoje macki na Naszych gardłach, którym bezwiednie lub celowo służą takie gnidy jak @gaWRiON, jego trolle, jego turystki łonowe oraz ich gnidy płci wszelakiej.
To coś mi mówi, że muszę zrobić z tym w końcu porządek tzn. usunąć wszystko, co się da z nowego NIE, a jednocześnie nie chcę by ktoś czynił mi zarzuty, że nie dotrzymałem słowa, i że wróciłem do tego bajora pełnego gnoju, gnojówki i uryny.
Szkoda, bo jeśli pousuwam moje tamtejsze wpisy, z których były publikowane i wykorzystywane moje fotografie na innych portalach, to znikną one również na tych innych portalach, a nie tylko na nowym NIE @gaWRiONa, uczniu towarzysza rzecznika Urbana.
Tak źle i tak nie jest dobrze, a tymczasem skalpel jest coraz ostrzejszy, bo wciąż go ostrzę i ostrze bym mógł w końcu za jednym cięciem przeciąć ten coraz bardziej nabrzmiały wrzód, który rośnie od połowy 2013 roku.
I teraz z innej beczki związanej z rozłamem byłych niepoprawni.pl.
Jest to niestety także dla mnie przykra ciekawostka, która według mnie potwierdza fiasko nowego przedsięwzięcia portalu Blog-n-Roll, bo okazało się, że ponad setka tam zarejestrowanych blogerów posiada nie wiele więcej wyświetleń od mojego indywidualnego profilu Google Plus.
Ba, ostatnie dane o wyświetleniach są dla portalu, Blog-n-Roll niekorzystne, bo mój profil nie tylko odrabia straty, ale i w ostatnich dniach także posiada więcej odsłon od B-n-R.
Nie przypuszczałem, że mój profil @Obibok na własny koszt prowadzony na koncie Gmail ma prawie cztery razy więcej odsłon od podobnego profilu @Obibok na własny koszt Google prowadzonego na koncie tlen.pl, który wykorzystywałem będąc przez cztery lata na byłych niepoprawnych.
Na nowym profilu, z którego zacząłem korzystać po odejściu w dniu 10.10.2013 roku z byłych niepoprawni.pl posiadam na dzień 25.12.2014 roku ponad 792 tysiące wyświetleń, gdy tymczasem na poprzednim posiadałem przez cztery lata tylko 210 tys. wyświetleń.
W każdym bądź razie dane o wyświetleniach mojego nowego profilu Google Plus i portalu Blog-n-Roll mówią same za siebie i na niekorzyść Blog-n-Roll, który na dzień 25.12.2014 roku posiadła tylko ponad 876 tysięcy wyświetleń.
W ostatnim tygodniu odrobiłem stratę o parę tysięcy odsłon w stosunku do BnR.
Najciekawsze jest w tym to, że ja nie publikuję często nowych materiałów w przeciwieństwie do BnR, na którym na dzień 25.12.2014 roku jest zarejestrowanych 130 blogerów, a około 10% różnica na korzyść portalu BnR jest nie do pozazdroszczenia.
Wniosek jest jeden, który sam się nasuwa na myśl, to taki, że totalnie i na pysk pada „nasza” portalowa blogosfera, bo jak inaczej można te podane przeze mnie wyżej wyniki wytłumaczyć i uzasadnić inaczej?

Tak więc wal się ze swoją małą czarne ptaszysko.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Kolejny dzień kustosza polskości w Gdańsku


W dniu 29 grudnia 2014 roku postanowiłem odwiedzić kilka miejsc w tym symboliczne groby Danuty Siedzikówny „Inki" oraz Feliksa Selmanowicza „Zagończyka" w kwaterze nr 14 na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku oraz Plac Solidarności z pomnikiem Poległych Stoczniowców Gdańska w grudniu 1970 roku.
Niestety zapomniałem zabrać ze sobą zmiotki do sprzątniecie śniegu z pomnika i nagrobków, co znacznie wydłużyło czas uprzątnięcia grobów i pomnika.
Pomocne okazały się foliowe rękawiczki jednorazowe z niemieckiego marketu, którego nazwy nie wymienię, a które są na stałym wyposażeniu w moim niezbędniku.

Tymczasem śniegu do uprzątnięcia było całkiem sporo.





Flaga narodowa poświęcona przeze mnie pamięci śp. Michała trwała na swoim miejscu strzegąc symboliczny grób Danuty Siedzikówny ps."Inka", sanitariuszki oddziału majora "Łupaszki".


W tym samym gdańskim więzieniu przy ulicy Kurkowej, w którym komuniści zamordowali Danutę Siedzikówną ps. „Inka" i Feliksa Selmanowicza ps. „Zagończyka" został w dniu 14 kwietniu 1947 roku zamordowany porucznik marynarki Adam Dedio.





 

Wciąż padał śnieg, a więc dalsze moje odśnieżanie stało się bezcelowe i bezproduktywne.






Pod pomnikiem Poległych Stoczniowców Gdańska.




Podobnie jak na cmentarzu rozszalała się burza śnieżna, która uniemożliwiała wykonywanie fotografii, co widać na fotografii wyżej.

Będąc przy pomniku zaszedłem do kiosku przy bramie nr 2 by się przywitać z Panią Aleksandrą Olszewską i złożyć Jej i synowi Tadeuszowi noworoczne życzenia.

W drodze powrotnej zahaczyłem o Targ Drzewny, Targ Węglowy i Targ Senny, na których wykonałem kilka fotografii i nagrałem kilka ujęć filmowych, w tym dwa klipy filmowe w śnieżycę uniemożliwiającą fotografowanie i filmowanie z krzyżem i tablicami IPN o zastrzelonym "Tolku".

Antoni Browarczyk ps. „Tolek”, to dwudziestoletni kibic Lechii Gdańsk zaangażowany w działalność opozycyjną, który został w dniu 17 grudnia 1981 roku śmiertelnie postrzelony w głowę przez funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej. 
Klip filmowy będzie dostępny na moim kanale YT po jego zgraniu i montażu wraz z innymi materiałami fotograficznymi i filmowymi z dnia 29.12.2014 roku.


 Pomnik Jana III Sobieskiego w zimowej i nocnej szacie.





Bardzo fatalne warunki atmosferyczne skutecznie zniechęcały do fotografowania i filmowania, a tym bardziej nocnego i w dodatku bez statywu.

Album z fotografiami z dnia 29 grudnia 2014 roku:



Edycja w dniu 30 grudnia 2014 roku o godz. 20:21

Dodanie dwóch klipów filmowych z kanału YT:


Onwk.

niedziela, 28 grudnia 2014

Nadzieja konała. Wiara w sens samotnej walki umierała

Już na przełomie lat 80. I 90. XX wieku zacząłem tracić nadzieje i wiarę w sens samotnej walki ze złodziejami, którzy w świetle jupiterów, szumu kamer i błysków aparatów fotograficznych grabili mienie ogólnonarodowe Polski bez opamiętania i jakiegokolwiek umiaru.

Ci wszyscy winni sczeznąć z życia  publicznego, politycznego, społecznego i z ziemi.

 

To nad większością z nich nowa Solidarność Czesława Kiszczaka i TW Bolków trzymała swoje ochronne parasole od początku 1989 roku, a przy tym mordując Pierwszą Panienkę Solidarność, której nie pozwolono wyjść z becika i pieluszek.

Nowi dorobkiewicze dorabiali się na likwidacjach i upadłościach państwowych przedsiębiorstw, nad którymi winni sprawować pieczę, jako organ założycielsko-właścicielski, którym byli gdańscy, a następnie pomorscy wojewodowie, którzy jeśli nie przewodzili, to świadomie grabież umożliwiali i tej powszechnej i wszechobecnej grabieży się nie sprzeciwiali.
Niektórzy „nasi” łajdacy i łobuzy po dziś dzień uchodzą za wciąż porządnych i uczciwych ludzi, bo ci rzekomo „porządni” i „uczciwi” są nadal poczytywani za porządnych i uczciwych kolegów z lat minionych, a tymczasem oni już dawno temu się skurwili i wpadli do dołka, z którego mnie ma już żadnych dróg wyjścia, bo by zostać kurwą na całe życie wystarczy raz się skurwić.
Te rzekomo „nasze” kanalie stworzyły sobie źródełko bogacenia się i bogacili się z premedytacją i z bezwzględnością wykorzystując każdą nadarzającą się okazję kosztem ludzkiego nieszczęścia i grabionego państwowego mienia przedsiębiorstw państwowych, które grabili bez opamiętania razem z komunistami.
Ba, chronili swoimi parasolkami ochronnymi komunistycznych złodziei, do których się te rzekomo „nasze” mendy się podczepiali, tak jak gówno przyczepia się do podeszwy buta, i tak by samemu skorzystać przy okazji grabieży ogólnonarodowego mienia Polaków dokonywanej przez komunistów.
Przewodniczący nowej magdalekowej i okrągłostołowej Solidarności Kiszczaka i TW Bolków wchodzili w skład rad nadzorczych, w których służyli także jawnym zorganizowanym grupom przestępczym jak i trójmiejskiej mafii pod wodzą herszta od malowania kominów i czyszczenia świetlików.
Gdy w latach 90. XX wieku walczyłem z trójmiejską mafią rzekomo „naszych” złodziei to od jednego z „naszych” ministrów sprawiedliwości usłyszałem słowa, które mnie zmroziły i poczułem się jak lodowata woda zalewa mnie po czubek mojej głowy, którą miano mi wiele razy odstrzelić, bo naruszałem błogi spokój trójmiejskiej sitwy w hersztem Maćkiem i jego koterią różnych „naszych” Donków, Ryśków, Januszów, Jacków i Witków, Borsuków, Pawłów, Darków, Tomaszów, Marianów, Bogdanów…
Otóż ten minister powiedział wówczas do mnie takie mniej więcej słowa (niestety nie potrafię ich dziś odnaleźć w Internecie, bo wcześniej one były na filmie TV na YT), że Magdalenka i Okrągły Stół (OS) się opłacał, że transformacja ustrojowa się też bardzo opłacała Polsce i Polakom, o tym, że rozgrabione mienie ogólnonarodowe Polski i Polaków przez Kulczyków, Krauze, Niemczyckich to też według tego „naszego” ministra sprawiedliwości, późniejszego prezydenta RP to był też taki mały pikuś, bardzo opłacalny rzekomo dla Polski i Polaków.
Często myślę ostatnio o tamtej rozmowie o tym super ekstra geszefcie geszefciarzy komunistycznych i tych rzekomo „naszych”, bo jestem ciekaw czy podobnie myślałby i mówił o tym on leżąc dziś w sarkofagu na Wawelu?
Ciekaw jestem bardzo, czy i dziś powiedziałby to samo o opłacalności transformacji, o Magdalence, o OS, i o rozgrabionym mieniu Polski i Polaków przez nowopowstałą przy OS złodziejską sitwę przestępczą oraz bezpiekę cywilną i wojskową, która grabiła pozostając ukrytą w cieniu i za kotarą?
Gdy przyszedł rok 2005, który przyniósł podwójne zwycięstwo wyborcze, bo PiS wygrał wybory parlamentarne, a Lech Kaczyński, jako kandydat PiS wygrał prezydenckie wybory na urząd Prezydenta PR, to spodziewałem się, ze czerwoni zostaną w końcu odepchnięci raz na zawsze od koryta i trafią tam gdzie było i jest ich miejsce, do więzień lub na banicję.
Miałem na etapie przedwyborczym obiekcje i zastrzeżenia, co do polityki PiS, który ciągnął za sobą i za uszy do władzy w Warszawie łotrzyków i łobuzów umoczonych w totalną grabież mienie państwowego, które z mocy prawa winni byli strzec pełniąc funkcje rządowe, jak wojewody, czy samorządowe, jak wiceprzewodniczącego sejmiku wojewódzkiego czy pełnienie najwyższych funkcji we władzach Gdańska, w których bezpośrednio lub pośrednio ponosili odpowiedzialność lub sami uczestniczyli w licznych aferach korupcyjno-łapówkarskich, jak np. afera w GPEC, w której umoczeni byli prezydent i wiceprezydenci oraz wiceprzewodniczący po. Przewodniczącego Rady Miasta Gdańska, którą zamiatała pod dywan znany prokurator gdański i późniejszy minister w rządzie Premiera Jarosława Kaczyńskiego, który jak widzieliśmy na filmie rozbierał się przez ojcem chrzestnym na 40 piętrze warszawskiego hotelu.
Niestety płonne to były moje nadzieje, bo już wkrótce okazało się, że PiS do rządu i na najwyższe urzędy w państwie powsadzał łobuzów i łotrów.
Dla mnie apogeum nastąpiło powołanie łajdaków na stanowiska członków trójmiejskiej mafii oraz powołanie na stanowisko dyrektora więziennictwa w Ministerstwie Sprawiedliwości bandyty i kata ze stanu wojennego, który jako naczelnik Aresztu Śledczego ponosił osobistą odpowiedzialność na brutalną i krwawą pacyfikację buntu więźniów politycznych w lipcu 1982 roku.
Płażyński, Borusewicz, Kornatowski, Kaczmarek, Biegalski, Netzel nigdy nie powinni pełnić jakichkolwiek funkcji w państwie, a przyczyn mógłbym wymienić bardzo wiele, lecz nikt mnie niereformowalnego oszołoma nie chciał mnie słuchać, bo zarówno Jarosław Kaczyński jak i Lech Kaczyński ciągle uważali byłych kolegów za ludzi uczciwych i prawych, gdy tymczasem ci rzekomo wcześniej uczciwi dawno temu się skurwili.
Ba, niektórzy z nich już na wczesnym etapie pracy prokuratorskiej, bo już w stanie wojenny, gdy tuszowali sprawę zabójstwa na komisariacie milicji działacza opozycji, którego nagie zwłoki pogrzebano na cmentarzu w asyście z późniejszego ministra w rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Płażyński i Borusewicz byli forsowani przez śp. Lecha Kaczyńskiego, bo ten tych łotrów uważał wciąż za ludzi porządnych i prawych, tak jakby nigdy nie czytała artykułów prasowych o ich wyczynach, a mimo to powołani zostali na najwyższe funkcje w państwie.
Podobnie jak członkowie klanu Kurskich, z Jackiem Kurskim „kameleon” wielo i mnogo partyjny, który pełnienie funkcji wiceprzewodniczącego sejmiku wykorzystał do czerpania korzyści osobistych – leśniczówka „kupiona” za symboliczne grosze.
O Jacku Kurskim swego czasu w roku 2010 pisałem i mówiłem dla Blogera z Kataryny o Nicku @Stary Obserwator to, co wkrótce stało się ciałem, że jest to typ człowieka, którzy wcześniej czy później dokona rokoszu i zdradzi PiS i Jarosława Kaczyńskiego i tak się stało, gdy z innymi zdrajcami, którzy wykorzystali w bezwzględny sposób naiwność wyborców PiS odszedł z PiS opluwając przy tym kolegów z PiS i samego naiwnego jego dobroczyńcę, Jarosława Kaczyńskiego. Mamcia i babcia Kurska podążyła śladami synka Jacka, że o Jarosławia Kurskim nie będę zbyt wiele pisał, bo wystarczy wspomnieć tylko o tym, że jest prawą ręką Adama Michnika, co stanowi kwintesencję całej tej załganej i interesownej rodzinki, która obsadzała i obsadza każde dostępne pole swojej nie pro publico bono działalności na rzecz swojej osobistej prywaty.
Podobnie było z żoną Jacka Kurskiego, którą ulokowała w Agencji Rozwoju Pomorza, która była i jest opanowana przez trójmiejską mafię od poczęcia, która bogaciła się kosztem likwidowanych przedsiębiorstw, dla których organem założycielskim i właścicielskim byli wojewodowie gdańscy, a która żerowała na powierzonym w jej zarząd mieniem zlikwidowanych przedsiębiorstw państwowych, które dzierżawią mienie, a wpływy z tytułu dzierżaw przeżerają na swoje wygórowane wynagrodzenia za nic nie robienie.
Nie było takie postępowanie dla Jacka Kurskiego dla samego PiS naganne i niemoralne, bo każdy średnio zorientowany wie o ARP tyle, by wiedzieć, ze jest to jedna z głównych przechowalni trójmiejskich nieudaczników politycznych, którzy tam znajdowali i znajdują także dziś sobie miejsce na przetrwanie do kolejnych wyborów na wypasionych i wygórowanych poborach, niczym ministerialnych.
To tam, Jacek Kurski będąc wiceprzewodniczącym sejmiku pomorskiego ulokował swoją żonę, którą zwolniono z pracy po tym jak Jacek Kurski ujawnił tajemnice poliszynela o tym, że dziadek Tuska służył w wermachcie.
Wówczas Jacek Kurski i jego rodzina oburzali się na PO, że jego żonę wyrzuca się z przyczyn politycznych męża z pracy, lecz nikt nie napisał prawdy o braku morale jej męża, który wykorzystała swoją pozycję wicemarszałka w województwie pomorskim i wsadziła swoją żonę na bardzo intratną finansowo fuchę od nic nie robienia.
Przykładem dojenia kasy państwowej niech będzie katastrofa budowlana Zielonej Bramy w Gdańsku, która w związku z brakiem nadzoru budowlanego oraz środków finansowych na jej remont w końcu się zawaliła. Wówczas okazało się, że wszystkie wpływy uzyskiwane z dzierżaw były przeżerane przez jej zarządców, kolesi partyjnych a to z UD, a to z UD, a to z KLD, a to z PO.
Wpływy z dzierżawy Zielonej Bramy były wielomilionowe, lecz kasa zawsze świeciła pustką, bo ją ogałacali nieudacznicy z różnych reżimowych partii - jak wyżej.
W końcu to budżet państwa i miasta Gdańska musiał pokryć całkowite koszty jej odbudowy, bo w przeciwnym razie Zielona Brama po dziś dzień popadałaby w totalną ruinę szpecąc i zagrażając bezpieczeństwu turystów odwiedzających Gdańsk w mnogiej liczbie.
Walczyłem z tą sitwa w pojedynkę.
Podobnie jak w opanowanych przez mafię tutejszych sądach, z którymi nieraz przychodziło mi się procesować, lecz z marnym skutkiem, bo skoro w procesach z wojewodą gdańskim, rzekomo „naszym”, miałem w zawsze rozgrzanych i dyspozycyjnych sądach gdańskich po stronie przeciwnej jego żonę, także w charakterze sędzi, która potrafiła zadbać o interes prawny swojego męża, tak by mu się żadna krzywda nie stała.
W roku 2014 po raz kolejny moją nadzieję i wiarę w prowadzoną samotnie walkę z trójmiejska sitwą podważyła jeden z byłych opozycjonistów, którego dotychczas bardzo ceniłem za jednoznaczną i prawą publicznie wyrażaną postawę, lecz gdy w jego mailu o tym, że Witold Merkel (dla jego Witek), brat kolejnego „porządnego” Jacka, że był rzekomo porządnym człowiekiem i za takiego uważa, to mi ręce opadły, bo jak można było przez 25 z górą lat nie dostrzec tego, ze tenże rzekomo porządny Witek z grabieży i niszczenia ogólnonarodowej własności uczynił sobie dochodowe źródło do bogacenia się kosztem ogółu Polaków.
Jak można widzieć po stronie zła tylko TW Bolka, Borsuka czy Borowczaka, a nie dostrzegać innego całkiem nie mniejszego zła, jakie już od pierwszych dni Solidarności oraz stanu wojennego czynili dwaj bracia Merkel?
Przecież tajemnicą poliszynela było i jest, że Jacek Merkel „Bankier” i Witold Merkel byli tymi, którzy operowali i dysponowali dużymi pieniędzmi z tzw. pomocy zachodniej dla Solidarności.
Razem z Borsukiem dysponowali też sprzętem poligraficznym i radiowym, który rozchodził się podobnie jak pieniądze im tylko znanymi kanałami dystrybucji, a według mnie sprzęt poligraficzny w dziesiątkach sztuk był spieniężany w cenie nie mniejszej od 1.500 $ za sztukę.
To z tego powodu Borsuk nie był i nie jest w stanie rozliczyć się z maszyn poligraficznych, o które dociekają niektórzy z jego ówczesnych naiwnych i łatwowiernych jego bliskich współpracowników.
Ba, niektórzy z nich są załgani i dwulicowi, bo poza oczyma Borsuka to na jego psioczą, a gdy ten się pojawia koło nich, to ci gotowi są nadal lizać mu rowa jak i buty.
Taką sytuację widziałam na własne oczy i ją sfilmowałem na Westerplatte w dniu 1 września 2014 roku, gdy Czesław Nowak w rozmowie ze mną dosłownie chwilę wcześniej psioczył na Borsuka i mówił mi ze uważa go tak jak i ja za zdrajcę i łobuza, gdy ten do nas podszedł to pierwszy zaczął się łasić i pełzać, a przedtem podając temu łobuzowi rękę na powitanie, bo nie stać go było na taką jak moja postawę, czyli dwa kroki do tyłu, gdy ten chciał się ze mną przywitać.
Nie witam się z człowiekiem, który ochraniał osobiście złodziei mienia państwowego, z którymi walczyłem.
Nie witam się z człowiekiem, który będąc wiceministrem MSW odgrażał mi się sądem razem ze swoją (rzekomo prawą i uczynną, a przynajmniej tak postrzeganą, co przez niektórych byłych działaczy, którzy zapominają jej niepoślednie członkowstwo w dwóch antypolskich partiach, jakimi były UD i UW, a dziś gdyby żyła byłaby członkiem kolejnej antypolskiej łobuzerki, jaką jest PO) żoną Aliną Pienkowską, bo jak była radną Miasta Gdańska, to nie słyszałem by się zamartwiała i troszczyła o kolegów z I Solidarności, bo była we władzach gdańskich nowej Solidarności Kiszczaka i TW Bolków, na szefa, której jej męża powołał układ OS, jako zaufanego i sprawdzonego przez bezpiekę Kiszczaka człowieka, który nadawał się do zamordowania I Solidarności.
Alina Pienkowska była rzekomo przeciwniczką Magdalenki i OS, lecz jak wiemy nie odmówiła udziału we władzach w nowej Solidarności, która nie miała nic wspólnego z pierwszą Solidarnością, poza ukradzionym jej nazwą i logo.
Każdy, kto firmował nową Solidarność Kiszczaka ma krew na swoich rękach zamordowanej I Solidarności i nic i nikt tej krwi nie potrafi dziś z ich zbrodniczych rąk zmyć ani Tm bardziej ja nie potrafię zapomnieć i wymazać z mojej pamięci.

Ponadto, jak można nie dostrzegać po dziś dzień innych kluczowych faktów historycznych z lat 80. i 90. XX wieku, które nie są żadną tajemną tajemnicą.
Jak można nie dostrzegać i całkowicie lekceważyć też i tego, że ponad 20% internowanych w Ośrodku Internowania w Strzebielinku poszło na współpracę z bezpieką już w pierwszych trzech miesiącach stanu wojennego?
Według mnie podobnie wyglądała sytuacja i w innych ośrodkach internowania, tak jak np. w ZK Iława, w którym według relacji Mojego Brata, budowniczego gdańskiego pomnika Poległych Stoczniowców Gdańska w grudniu 1970 roku było wielu chętnych do wyjścia i współpracy.
Niektórzy z tamtejszych internowanych nie ukrywali się zbytnio z tym i sami wielokrotne prosili o kontakt osobisty z naczelnikiem ZK jak i z Baśką, co w Moim Bracie wywoływało wstręt i obrzydzenie, a po wyjściu na wolność oświadczył, że nie ma ochoty na zadawanie się z łobuzami solidarnościowymi, a szczególnie źle, bardzo źle mi mówił o internowanych tam działaczach solidarnościowych z warszawki, lecz nie wymienił mi wszystkich nazwisk łobuzerki poza Geremkiem i Syryjczykiem, o których miała zdanie najgorsze z najgorszych.
Na niespełna 500 tam internowanych działaczy przez cały okres funkcjonowania OI Strzebielinek do tego ośrodka trafiło tam już w dniu 13.12.1981 roku czterech aktywnych TW, którzy zostali zwolnienie oraz pozyskano w pierwszych miesiącach kolejnych 99 TW, KO, OŹI, że w sumie przewinęło się przez ten jeden tylko Strzebielinek nie mniej niż 103 różnych TW, KO i OŹI.
I co się z nimi stało, bo przecież nie wyparowali i nie wyemigrowali na Marsa lub na inną planetę czy gwiazdę?
Było tam konfitury i konfidentów całkiem sporo.
Ba, oni mogliby się nawet losowo ujawniać po podaniu komendy do pięciu odlicz, to, ponad co piąty byłby TW coś tam coś tam, bo tak ich tam było mnogo.
I te TW coś tam coś tam wyszło z internowania i trafiło, a to na plebanie kościoła Św. Brygidy lub do innych w PRL, w których mogli się mścić na takich jak piszący te słowa, który on w grudniu 1980 roku chciał ich razem z pijakami z Tymczasowego Komitetu Założycielskiego wywalić na zbity pysk za to, że nie złożyli wieńców od Stoczniowców Gdańskiej Stoczni Remontowej, a to podczas uroczystości odsłonięcia pomnika Poległych Stoczniowców Gdańska w dniu 16 grudnia 1980 roku, a to w dniu następnym 17 grudnia 1980 roku podczas wmurowaniu kamienia węgielnego pod przyszły pomnik przy przystanku PKP Gdynia Stocznia.
Zamiast wykonać uchwały TKZ wybrali pijacką imprezkę na wzór partyjnych towarzyszy z PZPR w stoczniowym Klubie „Akwen” należącym wówczas do GSR, rezerwując pod tą pijacką orgię małą salkę, którą zarzygali i zdewastowali.
Podobnie było podczas imprezki andrzejkowej, którą urządził w swoje imieniny przewodniczący prezydium TKZ GSR Andrzej M. z członkami prezydium oraz delegatem stoczniowym do MKZ Henrykiem M.
Nie zgorzej było już na początkowym etapie tworzenia NSZZ Solidarności, gdy hołota zaczęła uprawiać ten sam proceder, jaki uprawiali wcześniej kacykowie ze stoczniowej PZPR, ZSMP i CRZZ, gdy w dni powszednie jeździli samochodem służbowym po pijaku po terenie GSR i po kolejne zaopatrzenie w alkohol, którego zabrakło pijakom z prezydium Tymczasowego Komitetu Założycielskiego NSZZ Solidarności, GSR.
Jak mi powiedziała prałat śp. Henryk Jankowski w dniu 25 czerwca 2010 roku, podczas naszej ostatniej rozmowy, gdy się w końcu pogodziliśmy się po prawie 30 latach, że być może nie znalazłem się z moją rodziną na liście osób potrzebujących pomocy charytatywnej, tak wówczas, gdy pozostawałem bez pracy jak i wówczas, gdy zostałem aresztowany i osadzony w Areszcie Śledczym w Gdańsku, bo ktoś zagiął na mnie parol i nie umieścił mnie na liście, która stanowiła podstawę do udzielania pomocy więźniom jak i ich rodzinom.
Podejrzewam o to jednego z byłych członków prezydium TKZ w GSR, którego nie udało mi się wyrzucić z prezydium razem z pozostałymi pijaczkami jak i późniejszego internowanego w OI Strzebielinek, który podczas internowania był hospitalizowany w wejherowskim szpitalu, którego podejrzewałem i podejrzewam o podjęcie współpracy z bezpieką.
Utwierdza mnie w tym fakt, że ten osobnik był etatowym pracownikiem gdańskiego zarządu nowej Solidarności Kiszczaka i TW Bolków, do których powołania dokonywała bezpieka po uprzedniej dokładnej selekcji członków władza jak i pracowników tej nowej dziwki bezpieki.

Ci, którzy poszli podczas internowania na współprace z bezpieką trafiali, jako rzekomi więźniowie polityczni i rzekomo represjonowani do różnych „tajnych” i „podziemnych” struktur solidarnościowych, różnych szczebli oraz do charytatywnych komisji przy parafialnych, którzy mieli dostęp do informacji szczególnie interesujących bezpiekę.
Bezpieka w ten prosty sposób pozyskiwała informacje m.in. o ukrywających się działaczach, którzy nie mieli nic wspólnego z bezpieką poza tym, że byli tropieni i ścigani przez bezpiekę jak łowna zwierzyna do odstrzału.
Swego czasu pisałem o dziwnym i masowym zjawisku, jakie miało miejsce w grudniu 1982 roku z udziałem rzekomo ukrywających się i ujawniających się jakby na czyjś rozkaz rzekomych działaczy podziemia rzekomo ściganych i poszukiwanych działaczy rzekomego tajnego podziemia.
Co i rusz ukazywały się w prasie informacje o ujawnieniu się, a to tego, a to tamtego działacza rzekomo podziemnej solidarnościowej opozycji, którzy rzekomo się mieli ukrywać przez bezpieka, która ich rzekomo szukała i ścigała od początku stanu wojennego.
Tymczasem, gdy się ujawnili i zgłosili na MO to okazało się, że ich nikt nie szukał i nie ścigał, a oni ukrywali się przed sobą, bo po złożeniu wyjaśnień o powody ukrywania się bez powodu byli zwalniani do domów.
Najwyraźniej doszło do zmiany polityki WRON jak i rzekomej podziemnej Solidarności, która się już wówczas dogadywała, co do przyszłej Magdalenki i okrągłego stołu.
Podobnie ciekawie wygląda według stanu mojej wiedzy na dziś sytuacja w czasie przygotowań i samych strajków w sierpniu 1988 roku, które według mojej wiedzy i mojemu instynktowi były wyreżyserowane w MSW przez bezpiekę od a do z.
Bo jak wytłumaczyć takie fakty jak ten, że strajki wybuchły i porozumienia zostały zawarte w tych samych miejscach i w tych samych dniach roku 1988 jak w sierpniu 1980 roku?
Jak wytłumaczyć fakt wymienienie nazwiska Tadeusza Jedynaka przez Czesława Kiszczaka podczas rozmów w Magdalence, jako przyszłego uczestnika rozmów przy okrągłym stole z jego powrotem z pół drogi emigracyjnej do Australii, przedostanie się na teren strajkującej kopalni i wejście z marszu do komitetu strajkowego kopalni, do której inny TW „Znak” podążyła na rozkaz oficera prowadzącego z Warszawy i też wszedł do tego samego kopalnianego komitetu strajkowego w sierpniu, 1988 co emigrant zawrócony w pół drogi?
Skąd Czesław Kiszczak miał taką wiedzę, że Tadeusz Jedynak zasiądzie przy szykowanym dopiero, co Okrągłym Stole, skoro ten zdecydował się na emigrację do Australii i był już w drodze?
Dlaczego Czesław Kiszczak właśnie jego imię i nazwisko wymienia siedząc przy stole, z TW Bolkiem, biskupem Dąbrowskim i pozostałymi zdrajcami w Magdalence, a czynił to z pełną premedytacją patrząc z uśmiechem w obiektyw kamery obsługiwanej przez oficera bezpieki?
Dlaczego w końcu Michał Boni nie wzniecał ani nie próbował organizować strajku dajmy na to w Ursusie, a wybrała się na odległy Śląsk, skoro Ursus miał pod nosem, gdzie tak aktywnie i na szeroką skalę działała podziemna mazowiecka Solidarność, która opływała kasą z zachodu i była naszpikowane bezpieką jak tłuste ziemniaki skwarkami?

Podsumowując muszę napisać o tym, że tych wszystkich, którzy łajdaków i łotrów uważają za porządnych i uczciwych ludzi sami przestają być w moich oczach ludźmi prawymi, a tym bardziej ludźmi nie godnymi bycia moimi znajomymi ani dziś ani w przyszłości.
W myśl zasady, że, z kim zadajesz lub przystajesz takim samym się stajesz, a ja nie mam zamiaru z nimi ani przystawać ani się tym bardziej zadawać.

 Obibok na własny koszt




PS
Post ten dedykuję Moim Kolegom Stoczniowcom z Gdańskiej Stoczni Remontowej im. Józefa Piłsudskiego, którzy jako nieliczni stanęli po stronie prawdy i zdali wielokrotnie najcięższy życiowy egzamin w 33. rocznicę drugiego strajku w stanie wojennym jaki miał miejsce w dniu 28 grudnia 1981 roku.

Był to kolejny strajk po brutalnej pacyfikacji pierwszego strajku okupacyjnego w GSR jaki miał miejsce w dniach 14 - 16 grudnia 1981 roku.
PAMIĘTAM!

Pamiętam też i te miejsca, w których przez wiele lat byłem z Wami Moi Koledzy.


Wiele mógłbym powiedzieć o widocznych na filmach i fotografiach wykonanych po latach, bo w czerwcu 2010 roku spoza terenu GSR, bo mnie jako elementu wrogiego nie wpuszczono na teren GSR po pacyfikacji w dniu 16.12.1981 r.
Ba, nie przywrócono mnie do pracy po roku 1989, bo rzekomo zagrażałbym zawartym umowom z komunistami - dopełnionej zdradzie przez rzekomo naszych solidarnościowych działaczy, którzy z I Solidarnością jak i tą drugą mieli tylko tyle wspólnego, co zdołali udoić z kasy związkowej i czerpać garściami korzyści materialne z zagranicznej pomocy także w stanie wojennym. Czyli ich przy Solidarności trzymała po prostu zwyczajna złodziejka i osobiste profity z obracania się w solidarnościowym otoczeniu.
Tych łobuzów i łotrów też pamiętam.

Wielokrotny członek Komitetu Strajkowego (1976, 1980, 1981), założyciel Solidarności w GSR, członek Komisji Zakładowej i przewodniczący Komisji Wydziałowej GSR.
 Onwk.

PPS
Jak jadę autem, to będąc w okolicach gdańskich stoczni wykonuję fotografie i nagrywam filmy, tak by posiadać własną dokumentację dokonujących się zmian i wyburzeń Stoczni Gdańskiej, które dokonują pojętni uczniowie Jaruzelskiego, Kiszczaka i Rakowskiego.
Filmy wykonałem w dniu 27.12.2014 r. Fotografie w dniu 22.10.2014 roku.

Onwk.